Św. Mario Magdaleno! Czy Ty kochałaś Pana Jezusa?
Odpowiedź dla mnie jest bardzo prosta i jednoznaczna. Oczywiście, że kochałam i nadal kocham Jezusa z Nazaretu, który jest moim najlepszym Przyjacielem. Właśnie w kontekście tej mojej miłości przez całe wieki nasłuchałam się o sobie i o Nim tylu bzdur, że już czasem brak mi sił, by je dementować. Ostatnio jednak dowiaduję się o tym, że podobno byłam nawet Jego żoną i urodziłam Mu córkę, której potomkowie do tej pory żyją w Europie, a Kościół rzymskokatolicki za wszelką cenę strzeże tej „tajemnicy”. Powiem otwarcie: ręce opadają, jak się słyszy takie brednie!
Mogę jeszcze zrozumieć, że utożsamiano mnie kiedyś z jawnogrzesznicą, o której mowa w Ewangelii św. Łukasza (por. 7, 36-49), co nie jest zgodne z prawdą. Jestem też w stanie pojąć fakt identyfikowania mnie z siostrą Łazarza. Zaakceptuję też parę innych domysłów związanych z moją osobą, które nie są zgodne z rzeczywistością. Jakiekolwiek jednak insynuacje, że rzekomo byłam żoną Jezusa, są po prostu wierutnym kłamstwem!
Kim byłam? Pochodzę z miasta o nazwie Magdala, czyli „wieża ryb”, położonego nieopodal Jeziora Galilejskiego. Właśnie tam poznałam Pana i pokochałam Jego nauczanie, zgodnie z którym też starałam się żyć, szczególnie po tym, jak mnie cudownie uzdrowił (por. Łk 8, 2). Będąc zamożną wdową, wspomagałam materialnie razem z innymi kobietami pierwsze grono naśladowców Jezusa. Byłam pilną i wierną uczennicą Pańską, która nie opuściła Go nawet pod krzyżem (por. Mt 27, 56). Ewangelie w bardzo wielu miejscach dają świadectwo mojej nieustannej obecności przy Nim. Może właśnie dlatego Jezus obrał nie kogo innego tylko mnie na pierwszą głosicielkę prawdy o Jego zmartwychwstaniu (por. J 20, 11-18).
Na temat etymologii mojego imienia powstało chyba z pięćdziesiąt hipotez. Ja będę trzymała się tej, że pochodzi ono z języka egipskiego i oznacza „ukochana boga Amona” (meri Amon). Zostałam bowiem wybrana i ukochana przez jedynego i prawdziwego Boga, który w osobie swojego Syna obdarzył mnie tym, czego pragnie każdy człowiek, czyli miłością. Jestem darzona czcią zarówno w Kościele zachodnim, jak i wschodnim. Patronuję wielu kobiecym zakonom, dzieciom niepełnosprawnym ruchowo, ogrodnikom, a nawet studentom. W ikonografii najczęściej przedstawiana jestem w długiej szacie z zakrytą głową, choć czasem w malarstwie barokowym bywam prezentowana wręcz frywolnie.
Na zakończenie chciałabym wszystkim chrześcijanom życzyć, aby na mój wzór zakochali się w Jezusie. Niech właśnie w imię tego uczucia umieją dostrzec w każdym człowieku odblask Bożej miłości, którą zostaliśmy obdarowani.
Z wyrazami szacunku –
św. Maria Magdalena