OKO ZA EKO
Myśl wyrachowana: Jak pięknie żyłoby się nam na ziemi, gdyby nas nie było
Kiedyś napisałem, że mam sympatię do zwierząt, i to nie tylko panierowanych. Ponieważ jednak panierowane też lubię i generalnie nie mam nic przeciwko zjadaniu przedstawicieli przydomowego inwentarza lub dziczyzny, otrzymałem sporo listów powołujących się na świętego Franciszka. „Pana patron wstydzi się za pana!” – stwierdziła jedna czytelniczka.
Nie wiem, skąd pani miała tę wiedzę, ale myślę, że z rozpowszechnionego przekonania, iż Franciszek uwielbiał przyrodę i jej wszystkich żywych przedstawicieli. To dlatego pod tego znakomitego świętego podczepiają się ochoczo ignoranci, zwący siebie samych ekologami. Tabuny takich ludzi przypinają się do drzew, gdy tylko gdzieś trzeba zbudować autostradę, drogę albo kolejkę linową.
Właśnie słyszałem, jak w radiu TOK FM przedstawiciel tego gatunku wypowiadał się o dolinie Rospudy. Przyznał, że – jeśli budowa obwodnicy Augustowa zostanie zablokowana – mieszkańcy tego miasta długo jeszcze będą musieli żyć w koszmarnych warunkach. Ale ze swoim sprzeciwem – stwierdził beztrosko – powinni iść nie do nadrzewnych ekologów, tylko do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Na argument, że budowa obwodnicy ma się odbyć bez poważnych strat dla zwierząt i roślin, powiedział: „Nie jestem specjalistą, ale…”. No właśnie. Zwykle tak to wygląda. Za budową obwodnicy w tym miejscu już wielokrotnie pozytywnie wypowiadało się wielu biologów z tytułami profesorskimi, ale jakie to ma znaczenie wobec „wiary i czucia”, i gorących serc bojowników o prawa zwierząt, roślin i czegokolwiek, byle to nie było człowiekiem. Oni nie potrzebują prawdy, wystarczy im poparcie społeczne. Tylko że to poparcie bierze się z tego, co społeczeństwo wie, a raczej z tego, czego nie wie. I dziwnym trafem zależy od miejsca zamieszkania. Gdyby wszyscy Polacy mieszkali w pobliżu Augustowa, prawie wszyscy byliby za budową autostrady. Bo sprawa dotyczyłaby ich osobiście. Na własnej skórze doświadczyliby, co to znaczy ochrona przyrody z pominięciem człowieka.
Gdyby tak traktowano przyrodę 30 lat temu w Europie, nie byłoby dziś większości autostrad, a do Rzymu drałowalibyśmy na piechotę przez Alpy.
Człowiek ma pierwszeństwo przed jakimikolwiek stworzeniami tego świata. Pewnie, że przyroda jest człowiekowi potrzebna i nie można jej bezmyślnie niszczyć. Ale coraz częściej bezmyślne stają się akcje samozwańczych ekologów. Zamiast czynić ziemię poddaną człowiekowi, czynią człowieka niewolnikiem natury.
Nie tak było ze świętym Franciszkiem. On nie nawracał ludzi na zwierzątka. On nawet zwierzętom mówił o Bogu. Nie uwielbiał przyrody, tylko Boga, który stworzył przyrodę. Jego spotkanie z wilkiem w Gubbio polegało nie na skłonieniu ludzi ku wilkom, tylko skłonieniu wilka, żeby nie atakował ludzi.
Franciszek jest nazywany drugim Chrystusem. Tak bardzo był wpatrzony w Jezusa.
A sam Jezus powiedział ludziom coś, co dla „ekologów” jest herezją: „Jesteście ważniejsi niż wiele wróbli”.
Franciszek Kucharczak
GOŚĆ NIEDZIELNY
31/2007 05-08-2007