shape
ANTEK I FRANCEK


Roz Antek z Franckiem poszli do restauracji. Tam zamówili kotlety. No i kelner im po jakieś chwili przyniósł. Ino że jeden kotlet był większy, a jedyn miejszy. Antek se zaroz tyn wiekszy doł na talerz.
- Poleku, poleku - pado Francek - po jakiemu akurat ty ten większy bieresz?
- A ty jakbyś zrobił? - Pyto Antek
- No jo by na pewno wzion ten mniejszy!
- No to co chcesz? Joch zaroz tak pomyśloł i bez toch wzionlech ten większy!


"Mowę śląską należy uznać za jedną z najbardziej archaicznych gwar polskich.
Można bez przesady powiedzieć, że jest to najbardziej polska gwara spośród wszystkich polskich gwar
i że to uporczywe trzymanie się gwary,  umożliwiło Ślązakom, mimo ciężkiego położenia,
dochowanie swego rodzimego języka .. "
                                                                                         prof. Jan Miodek
 
Roz Antek i Francek wyjechali se do Paryża. Siedli se w takim fajnym lokalu i chcieli coś dobrego zjeść. Jednak Antek sie boł, że sie z kelnerem nie dogodają, bo przecę nie znają francuskiego.
- Nic sie nie bój Antek - pado Francek. - Jo znom francuski i jak ino kelner przyjdzie to zaroz wszystko zamówię.
No i przyszedł kelner i Francek pado:
- La kelner, dwa razy la supa, la kotlet, la kapusta, la lody i la piwo.
Kelner zamówienie przyjął, przyniósł obiod, zjedli i chcieli płacić.
- La kelner - zawołoł Francek - la płacić.
Kelner wypisywoł rachunek a Francek pado do Antka:
- No i widzisz, takeś sie boł, a jo przecę umię po francusku. Widzisz to trzeba ino przed każdym słowem dodać "la".
A na to kelner: - Ty byś pieronie głodny chodził jak by jo nie był z Siemianowic!

Antek i Francek wybrali sie do fryzjera. Antek pado po drodze:
- Ty Francek, jakbyś mi tak gwóźdź wbił do głowy, to by se fryzjer zepsuł maszynkę, wyłomoł by zęby, zrobimy to?
- Dobrze pado Francek, bierz i wal!
Antek wziął gwóźdź i chce wbić, ale Francek coś sie zatrząsł.
- Co to? Strach cie oblecioł!
- Nie, ino tak myślę, żebyś tego gwoździa nie minął, bo bych wtedy pieronie prosto w łeb dostoł!

- Antek pożycz mi 200 złotych.
- No dobrze, ale mom przy sobie ino sto.
- No to dej te sto, a drugie sto będziesz mi winien - pado Francek.

Do Francka przyszoł roz Antek pra, no i pado mu:
- Francek wejrzyj tam ino przez okno, nie chcę ci som powiedzieć, ale zdaje sie, że twojego psa przejechało!
Francek wyjrzoł, spojrzoł i pado:
- Skąd! To przecież nie jest mój Azor.
- No ale wejrzyj se dobrze - pado Antek - to jest na pewno twój pies. Mo taki som czorny ogon z tymi biołymi plamami.
- Dyć ci padom, że to nie jest mój pies! - pado Francek i jeszcze roz wejrzoł a potem dodał:
- Przecież mój pies nie jest taki plaskaty.

Dwóch pijoków zamiast po chodniku to szło torem kolejowym. Ten jeden cos zmiarkowoł i rzecze:
- Pierona, Francek - patrz jakie te schody są długie!
- Te schody, jak te schody, ale patrz jakie te gelendry  są niskie.

Antkowi umarła teściowo, a była ona pieronsko wścibsko - tako marki "Heksa". Toż przyszedł do roboty i pado że umarła mu teściowo. Na drugi dzień jak go Francek w robocie widzioł, to mu pado:
- Co tu robisz? Przeca mosz w rodzinie pogrzeb?
- Po lekku Francek! Jo jest z tych co to padają: "Naprzód obowiązki a potem uciechy" .

<<<  NAZOD
shape