Jeden chłop sie pyto drugiego:
- Te Zeflik co u ciebie wczoraj we wieczór takie larmo było w chaupie?
- Aaaaaaa to nic, to ino moja teściowo śpiywała kołysanki dzieciom na dobranoc.
- Uff to dobrze juz żech mysloł że ci świnia w stodole zdycho.
* * *
Dziadku mocie zymby?
- Ale kaj tam wnusiu.
- To poczymejcie mi ta bułka z szynkom.
* * *
Ksiądz jechał autem i w polu zabrakło mu benzyny. Poszedł do niedalekiej zagrody i poprosił o pomoc swojego parafianina.
Ten chętnie dał księdzu parę litrów "żółtej", lecz nie za bardzo miał w czym i mówi:
- Księżoszku mom tu taki stary nachtop (nocnik - gdyby ktoś nie wiedział). Wlejom paliwo i zostawiom go przy polu.
Jo se go potem weznem.
Stacyjo jes przeca zdrowaśka dali.
Po paru minutach księżulo leje już benzynę do baku i wtedy nadjeżdża furmanką inny parafianin.
- Pochwalony Księże dobrodzieju. Co się stało?
- A ... benzyny zabrakło, ale już sobie poradziłem.
Parafianin patrzy na wlewaną do baku z nocnika żółtą ciecz i mówi z podziwem:
- Ale Ksiądz proboszcz to majom wiara !?
* * *
Do urzędu stanu cywilnego przychodzi Hanys Grychutla i zgłasza zgon swojej żony Marty.
- Jakiego lekarza miała jeich kobieta ? - pyta urzędnik.
- A żodnego, sama, wiedzom, umarła.
* * *
Doktór:
- Nim pana zbadam, proszę mi powiedzieć, co pan pije ?
- Dziękuję za uprzejmość, panie doktorze, jeśli wolno prosić, to kieliszek czystej wyborowej.
* * *
- Widzicie ujku, przetrzymaliście choróbsko, winszuja, niebezpieczeństwo minyło.
- O jeszcze, jeszcze nie minyło mój synku... Dochtór pedzioł, iż jeszce roz do mnie przyjdzie.